30 sty 2010


dziurawa kładka
pluję sobie
w twarz

29 sty 2010

haiku - których Wam zazdroszczę


jesienny park
przedszkolanka woła
moje imię
Juliusz Wnorowski

ostatni spacer
na plaży tylko jej cień
miał dłuższe nogi

Juliusz Wnorowski

mróz na szybie
doskrobuję się  do uśmiechu
mojej żony


Juliusz Wnorowski

28 sty 2010


zadymka
grabarze szukają
wolnego miejsca

21 sty 2010


chemioterapia
nie wiem czy warto kupić
nowy kalendarz

20 sty 2010


zima za oknem
miejsce krasnala w ogrodzie
zajął bałwan


domek na drzewie...
spod starej śliwy znów
nawoływanie matki


Aneta Michelucci

lekki wiatr...
wystarczy aby poczuć
kwitnący sad

Aneta Michelucci

wierzba płacząca –
po cienkich witkach
wiosenny deszcz
Aneta Michelucci

wieczorna plaża
fala podmywa
ostatni zamek
Aneta Michelucci

jesienny wieczór
siostrzenica dopytuje się
o smak śniegu
Aneta Michelucci
jesienny wieczór
siostrzenica dopytuje się
o smak śniegu
Aneta Michelucci

19 sty 2010

klasowy zjazd -
przedstawiam się
co chwila


Jacek Margolak
pierwsza randka
jaka głęboka cisza
między krokami

Jacek Margolak
wiosenny deszcz –
w wiśniowym sadzie
błoto w białe cętki


Jacek Margolak

zapada zmierzch
dzika kaczka ląduje
na księżycu


Jacek Margolak
słońce nad miastem
szary cień kominiarza
zsuwa się z dachu


Jacek Margolak
stary most –
spadający odłamek
rozbija księżyc


Jacek Margolak

głos jej ojca –
jeszcze mocniej
ściskam róże


Jacek Margolak
klucz dzikich gęsi -
mój syn składa dłonie
w lornetkę 

Jacek Margolak
maraton:
pierwszy na mecie
cień biegacza


Jacek Margolak

stara drabina
zamiast szczebli
babie lato
Jacek Margolak

rozjaśnia się –
w papierowym lampionie
gaśnie świetlik
Jacek Margolak

znów w domu
przedłużam szelki
przy spodniach syna

Jacek Margolak

18 sty 2010

po pogrzebie
nade mną wciąż
jego parasol

Urszula Wielanowska

mroźny dzień
stado brudnych kaczek
wraca znad strugi
pajęcza sieć
w klasztornym oknie
- nie jestem sam

Urszula Wielanowska

deszcz i deszcz
zamiast samolotów składam
okręty z papieru

17 sty 2010


odwilż –
bałwanowi
kapie z nosa
Grzegorz Sionkowski

  kocha, nie kocha...
znów mi zabrakło
jednego płatka
Grzegorz Sionkowski


przebudzenie
deszcz z mojego snu
wciąż pada

Grzegorz Sionkowski


zgaś światło –
te ćmy za oknem
to płatki śniegu
Grzegorz Sionkowski

11 sty 2010


zimowy sad
gałęzie uginają się
od wróbli

Maria Kowal
mglisty ranek
stary ogrodnik
bieli pień jabłoni

Maria Kowal

wiosenny park –
cherubiny sikają
na księżyc
Maria Kowal
listopad
kałuże pełne
suchych liści

Maria Kowal

wiosenna trawa
nawet bezdomny
bez butów

Lech Szeglowski

10 sty 2010

haiku - których Wam zazdroszczę


zamarznięty staw
stara łódź tonie
w śniegu






jesienny sad
odciśnięty na trawie
owal koszyka


Magdalena Banaszkiewicz
świt w szpitalu
zaciek na suficie
rozkłada skrzydła

Magdalena Banaszkiewicz

9 sty 2010

    
    Do  lektury haiku Rafała Zabratyńskiego  RaV -a  zapraszam na Jego stronę

6 sty 2010


spacer z wnukiem
ukradkiem sprawdzam jak teraz
smakują sople

1 sty 2010

haiku - których Wam zazdroszczę

wkoło świeży śnieg
którędy przejdą
moi goście? 



jesienny chłód
bezdomny czyści z błota
zardzewiały klucz

Magdalena Banaszkiewicz

jesień rdzawa
coraz dalej od siebie
więdną liście
Monika Wysocka

pierwsza dojrzała truskawka
z naszego ogródka
dzielimy się nią
po połowie


przez otwarte okno
stukot damskich obcasów
to znowu nie ty

piorun łączy przez chwilę
niebo i ziemię
spróbuję wspiąć się po następnym
to moja jedyna szansa
by trafić do raju

nasi zaczęli z " Bogurodzicą"
tamci odpowiedzieli " Christ ist erstanden"
tak wiele
Ukrzyżowanych Matek Boskich i świętych patronów
legło na ziemi
porąbanych zmiażdżonych pokłutych
wołano ich przed śmiercią
w tylu językach
a Pana
paliły rany po gwoździach

 nie wiem
jak to się stało
że znalazłem Cię
taki skarb niewyobrażalny
                                aż trudno uwierzyć mi w to szczęście
że jesteś
więc teraz bardzo proszę
pomóż mi proszę i pomagaj stale
 i nie pozwól
bym kiedyś Cię zgubił
Panie Boże
wszystko co było do wygrania
przegrałem
co było do zdobycia
straciłem
jutro jednak zacznę od nowa
uśmiechnięty Syzyf
z coraz większym kamieniem
i góra która nie ma szczytu
                                      jutro zacznę jeszcze raz
czy twoje chore dzieci też płakały
kiedy lekarz dawał im zastrzyk
czy próbowały uciekać
i szukały ratunku przed gorzkimi pigułkami
a ty, kochający je przecież ojcze
czy wygoniłeś lekarza
wyrzuciłeś lekarstwa
że bardzo boli
że niedobre....
najważniejsze jest zdrowie

wierzę
że kiedy idący na rzeź skazańcy w obozach
ciężko chorzy dzieci
i wszyscy niewinni
modlą się i proszą o ratunek
On patrzy z pobłażliwością
na nasz strach
a kiedy jest już po wszystkim
biegający tam na górze
tak zdrowi i szczęśliwi
że aż nie mają czasu ani okazji powiedzieć nam o tym
stwierdzają
nie warto się bać
śmierć jest tylko  tak straszna
jak Baba Jaga z dziecięcych bajek
i zawstydzeni własną słabością
pójdą do swoich ulubionych zajęć
zgaś światło
niech noc gęsta od snu
rozleje się między nami
daj rękę
chcę lepiej widzieć to co wspominasz
światła przejeżdżających aut
wędrują po pokoju
krzyżami światła
druga w nocy
kołyszę się leciutko
na krawędzi snu
z radia szemrze muzyka
zakreśliłem już krąg
wewnątrz którego
upłynie moje życie
wiem już
czego nie uda mi się dosięgnąć
co niemożliwe już do zdobycia
pogodziłem się ze sobą
tylko czasami jeszcze chce mi się płakać

Kiedy zobaczyłem zdjęcia
z obozów koncentracyjnych
przeczytałem wspomnienia
i kiedy znów pogodziłem się
z Wszechmogącym

- Twój Syn
umęczon
był przez niecałą dobę
ukrzyżowan
kilka godzin

a oni

teraz już wiem
że w piekle
diabły też wrzeszczą
po niemiecku
                                                                  -Stedowi_

położyłem się spać wieczorem
a obudziłem rano
zostałeś we śnie bezpieczny
już zmęczony
przywiązany ręką do zegarka
odprawiłem poranny rytuał
ziewanie ubieranie jedzenie
w radiu chcieli być sobą
następne osiem godzin pomijam milczeniem
tobie praca kojarzyła się z modlitwą
po obiedzie umyłem ręce
słowa gesty uśmiechy - pieczątki
zostały za drzwiami
wybrałeś się w daleką podróż
najpierw pociąg
potem garść tabletek
a pozdrów tam Babcię Potęgową !

ten tłum

który On rozgonił
był nadal
skryli się tylko w cieniu
patrzyli – co będzie dalej
       - nie grzesz już więcej

 -       idź                         
                                       i odszedł                                                                         
co będzie jutro
co dam jeść moim dzieciom

oszołomiona
nie zdążyłam zapytać

wiatr zaciera słowa
które On napisał na piasku

spoglądam w cień
czy któryś z tłumu
odważy się teraz
przyjść do mnie ?

źle  wymyśliłeś ten świat
o Panie
mężczyźni też powinni
regularnie krwawić
 byłoby
mniej wojen na świecie
z tej książki zapamiętałem że
„ w ludziach więcej rzeczy zasługuje na podziw niż na pogardę”
a wszystkie nasze dzienne sprawy
łatwo może zburzyć
choćby stado chorych szczurów
Panie Grand – kiedy byłem młody
miałem zamiar dopisać ciąg dalszy
do Pańskiej powieści
dzisiaj mnie też wystarczy że
„wytworna amazonka siedząc na wspaniałej kasztance
 jechała       
         kwitnącymi alejkami Lasku Bulońskiego
mój ulubiony poeta
pisał  o świętym Józefie
jaki to z niego był
pracowity i zaradny Żyd
                                                  pragnę i ja wspomnieć o pewnym Szymonie
na którego wołali Piotr
prawa ręka Jezusa
nawet po wodzie chodzić potrafił
póki nie pomyślał  co wyczynia
Nauczyciela niezbyt uważnie słuchał
do bitki się  rwał
i nóg nie chciał  myć
łatwo obiecywał
i szybko gorliwość w nim stygła
teraz nie znosi piania kogutów
zginął też po naszemu
ofiarnie i z poświęceniem
nie napisano czy lubił wódkę
ale i tak wierzę  gorąco
że to nasz rodak
                                                          że Święty Piotr był Polakiem
czy dostrzegł ksiądz miny dzieci
gdy w trakcie zbierania na tacę
pogłaskał je po głowie

te czułości to znacznie więcej
niż obrazek święty
i kartkówka z katechizmu

dziś księża pewnie pod presją czasów
są tacy skąpi i boją się tego gestu

tak starać się iść
dawać odkrywać kochać
żeby poczuć
dotyk Jego  ręki
jedni mają sukienki z trawy
kolorowe piórka
i przekłute uszy
inni szaty drogocenne
wymyślne nakrycia głowy
łańcuchy i pierścienie
kapłani
mówią nam o liliach polnych
od
Świątobliwości
Ekscelencji
Eminencji
bliższy mi ksiądz
w czarnej sutannie
a do naszego Pana
wystarczyło powiedzieć
Nauczycielu




jaka ja byłam szczęśliwa
gdy przysłano do nas swatów
jakie ja miałam plany
i marzenia jakie
mój uczciwy pobożny mąż
gromadka dzieci i zamożny dom

 Hiobie bogobojny
 przyszło ci zapłacić  za miłość do Boga
Boże wszechmocny
dlaczego poświęciłeś nas
w sporze ze złym

Ojcze miłosierny
ja też mam duszę
i nie wiedziałeś że będę cierpieć
gdy przepadało wszystko
gdy umierały dzieci

Bóg dał
Bóg wziął
Bóg zwrócił
Bóg się bawi ?



Czy byłeś dumny w chwili tryumfu
Wszechwiedzący – nie wiedziałeś
jak postąpi mój nieszczęśliwy mąż

wskrzesiłeś nas wspaniałomyślnie
ale nic nie jest już takie jak przedtem
byliśmy martwi i nie jesteśmy całkiem żywi
pamiętam wszystko i stale się boję

Ciebie i Hioba
modlę się zapomnij o nas
zostaw w spokoju